piątek, 29 sierpnia 2014

Inwazja kulików!

Blog się robi DIY trochę, ale co ja poradzę, jak nic nie poradzę? ;)
Dobra, przejdźmy do rzeczy.
Kilka dni temu Mama zaordynowała, że potrzebne są kolorowe, samoprzylepne folie dwustronne, żeby z nich porobić logo i literki na okna SiMBy. Wdzięczne to zadanie spadło na moje nie takie wątłe, jakbym sobie tego życzyła, barki.

Folie oswajałam trzy dni. Najpierw powstało logo, z którego jestem względnie zadowolona, ale przy którym popełniłam kilka istotnych błędów.


Potem napisy, których mi się nie chce fotografować, bo to w końcu tylko napisy. :P

A dzisiaj, po zrobieniu napisów, postanowiłam ogarnąć sobie dwa kuliki.


Kuliki zostały wykończone lakierami do paznokci marki Bourjois i Essence, a pyszczki dorysowałam markerem do płyt.

Planuję też uruchomić szerszą produkcję i sprzedawać kuliki w SiMBie (a także ubrać siostrę w zrobienie stoiska z szydełkowymi cudaczkami ;)).

Co sądzicie o kulikach (o logo nie pytam, bo obniżyłam wymagania do minimum, przy którym byłam w stanie je zaakceptować :P)?

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Historia żółej... Kaczuszki!

Historia żółtej kaczuszki jest taka, że kaczuszka miała być różowa i miała być prezentem pożegnalnym dla programistów mojej siostry, która to siostra odbywała praktyki studenckie w jednej z tarnowskich firm.

Walka o to, żeby ta nieszczęsna kaczuszka była różowa, przypominała trochę zmagania Syzyfa - przewaliłam wraz z K. wszystkie pawlacze (siostra jest postury dość nędznej, przez co potrzebowała mojego wzrostu i siły F na ramieniu R), przeszukałam każde pudło i każdą reklamówkę, a wszystko po to, żeby znaleźć stary, różowy sweterek, który kiedyś zrobiła na drutach któraś ze starszych rodu. Sweterek znalazłyśmy po godzinie, ale okazało się, że został tak ładnie wykończony, że za diabła nie dało się go spruć.

No i o - kaczuszka była żółta.

A teraz przejdźmy do drugiej części - dlaczego, na miłość boską i ludzką - kaczuszka? Otóż programiści mojej siostry mają w zwyczaju trzymać obok komputerów kaczuszki gumowe, które pytają o radę, kiedy nie wiedzą, dlaczego nie działa kod, który działać powinien. Wygląda to tak:

- Kod mi nie działa, gumowa kaczuszko, powiedz mi, dlaczego ten kod nie działa?
- ...
- Faktycznie! Masz rację, gumowa kaczuszko! Dziękuję, gumowa kaczuszko!

Zainspirowana tym siostra postanowiła zrobić Szydełkową Programistyczną Kaczuszkę, Która Wszystko Wie. Wyszło to tak:

Prawda, że kochana?




No i jak Wam się podoba Szydełkowa Programistyczna Kaczuszka, Która Wszystko Wie? Z taką kaczuszką to już żaden kod nie będzie programistom straszny!

środa, 6 sierpnia 2014

Jak naprawić stary stanik

Był piękny, granatowy, wykończony koronką. No rarytas po prostu, perła wśród staników! I co? I lipa, bo w zeszłym roku cieniutkiemu materiałowi przy zapięciu puściły nerwy. 

Czekał do dzisiaj, aż - próbując ogarnąć wory starych ubrań w szafie - wpadłam na pomysł, jak go reaktywować. :)

Modystka ze mnie żadna, ale zawsze lubiłam szyć w rękach, dlatego postanowiłam, że spróbuję. W końcu stanik i tak był nie donoszenia, przez co nie mogłam mu w żaden sposób zaszkodzić. W szafie wygrzebałam stary stanik z rsrvd o wdzięcznym rozmiarze 75C, który popadł w niełaskę po tym, jak odkryłam brafitting (że o wyskakującym drucie nie wspomnę). Stanik wykończony był grubą, ciemno fioletową koronką, która jednak dziwnie dobrze komponowała się z kolorem granatowym (na zdjęciu praktycznie identyczne). Do tego koronka miała tę zaletę, że a) była elastyczna; b) została wzmocniona silikonową tasiemką.

Na żywo to naprawdę jest fioletowy! :D



W związku z tym uznałam, że stanik z rsrvd (zwany odtąd stanikiem "a") może stać się dawcą dla stanika "b". Koronkę przycięłam do odpowiedniego kształtu.

Następnie przyszyłam ściegiem "mniej więcej krytym". ;) Całość prezentuje się tak:


Z efektu jestem całkiem zadowolona. Stanik właśnie mam na sobie i jeszcze działa. :) A wniosek z tego jaki? Chomikarstwo czasami popłaca! :D

niedziela, 3 sierpnia 2014

Drugie życie spódnicy

Jak ja kocham takie lato! Wtedy mam najwięcej pomysłów na to, co na siebie włożyć. Albo inaczej - wtedy w ogóle mam ochotę myśleć o tym, co na siebie włożyć. :P

I tak właśnie było z tą spódnicą - na wyprzedażach nabyłam top-tubę we flamingi za zawrotną kwotę 10 zł. Na top zachorowałam zupełnie i postanowiłam całkowicie zignorować fakt, że bluzek takich nigdy nie nosiłam, bo ramiona nie te i bo stanik się nie trzyma. W razie całkowitego niepowodzenia planowałam przerobić go na poszewkę na poduszkę. ;)

Historia spódnicy jest taka, że mama nie uszyła jej mnie, tylko siostrze - również nie mojej, tylko swojej. Spódnica przeleżała grzecznie w szafie kilka(dziesiąt) lat, a potem wygrzebano ją przy okazji jakiś porządków i postanowiłam ją przyhołubić ze względu na kolor i materiał (biorąc pod uwagę komfort prasowania zakładam, że jest to len :P). Po czym przeleżała w szafie jeszcze kilka miesięcy, bo długość była dziwna i kolor trudny.

A dzisiaj nagle eureka! Anielskie śpiewy, tęcza i śmiech dziecka - wymyśliłam, jak połączyć jedno z drugim. ;)

Tutaj takie poglądowe


A tutaj ahtystyczne ;)




Jakby ktoś z biustem w rozmiarze większym, niż 70B zastanawiał się, jakim cudem mi wszystko nie opadło, to tajemnicę zdradzam tutaj. :D

Foty robił Michał.

PS. A skoro już się wydało, że ktoś tu zagląda, to zwracam się z uprzejmą prośbą o polecenie jakiegoś stanika typu multiway, który udźwignąłby rozmiar 65 F/G. ;)

poniedziałek, 26 maja 2014

Prezent dla kobiety pracującej

Moja siostra długo zastanawiała się, co podarować na urodziny swojej przyjaciółce z budownictwa. Myślę, że jej pomysł był strzałem w dziesiątkę. ;)

Buldożer to również fajny prezent dla malucha. Do wypchania Kasia użyła (jak zawsze zresztą) wszystkich rajstop, jakie miała pod ręką. :D

Jak Wam się podoba? ;)

piątek, 2 maja 2014

Cthulhu DIY

Będę chyba w końcu musiała zmienić nazwę bloga, ale jak tu się nie chwalić taką zdolną siostrą?


Proszę Państwa, oto Cthulhu.


Ma nawet skrzydełka, żeby sprowadzać na nas ból i cierpienia szybciej i skuteczniej!

Do Cthulhu istnieje tutorial, ale nie mogę go znaleźć. Obiecuję go jednak zaktualizować, jak tylko siostra wróci z dziczy. ;)

wtorek, 25 lutego 2014

Trudnych szturmowców łatwiej kochać

I znowu moja siostra popełniła coś na szydełku. Poprosiłam ją o zrobienie urodzinowego prezentu dla mojego chłopaka (a raczej dodatku do prezentu ;>) i tak powstał szydełkowy szturmowiec.


Ja naszyłam mu oczka i wyhaftowałam pyszczek, czy cokolwiek tam szturmowcy mają.
Szturmowiec powstawał z formy na świnkę [sic!], a Kasia robiła takie coś po raz pierwszy, więc ma lekkie wodogłowie i, dzięki mnie, zeza rozbieżnego, ale poza tym uważam, że jest naprawdę udany, chociaż na fb wzbudził emocje dość skrajne (znaczy od skrajnego zachwytu do komentarzy w stylu: "To jest ludzik z nowotworem i to przerzutującym...").  Osobiście uważam, że zanim cokolwiek skrytykujemy, należy się zastanowić czy a) umiemy takie coś zrobić, jeśli tak to b) czy zrobilibyśmy to lepiej i c) czy chciałoby nam się to robić.

A wy co sądzicie o szturmowcu, hot or not? ;)