niedziela, 3 sierpnia 2014

Drugie życie spódnicy

Jak ja kocham takie lato! Wtedy mam najwięcej pomysłów na to, co na siebie włożyć. Albo inaczej - wtedy w ogóle mam ochotę myśleć o tym, co na siebie włożyć. :P

I tak właśnie było z tą spódnicą - na wyprzedażach nabyłam top-tubę we flamingi za zawrotną kwotę 10 zł. Na top zachorowałam zupełnie i postanowiłam całkowicie zignorować fakt, że bluzek takich nigdy nie nosiłam, bo ramiona nie te i bo stanik się nie trzyma. W razie całkowitego niepowodzenia planowałam przerobić go na poszewkę na poduszkę. ;)

Historia spódnicy jest taka, że mama nie uszyła jej mnie, tylko siostrze - również nie mojej, tylko swojej. Spódnica przeleżała grzecznie w szafie kilka(dziesiąt) lat, a potem wygrzebano ją przy okazji jakiś porządków i postanowiłam ją przyhołubić ze względu na kolor i materiał (biorąc pod uwagę komfort prasowania zakładam, że jest to len :P). Po czym przeleżała w szafie jeszcze kilka miesięcy, bo długość była dziwna i kolor trudny.

A dzisiaj nagle eureka! Anielskie śpiewy, tęcza i śmiech dziecka - wymyśliłam, jak połączyć jedno z drugim. ;)

Tutaj takie poglądowe


A tutaj ahtystyczne ;)




Jakby ktoś z biustem w rozmiarze większym, niż 70B zastanawiał się, jakim cudem mi wszystko nie opadło, to tajemnicę zdradzam tutaj. :D

Foty robił Michał.

PS. A skoro już się wydało, że ktoś tu zagląda, to zwracam się z uprzejmą prośbą o polecenie jakiegoś stanika typu multiway, który udźwignąłby rozmiar 65 F/G. ;)

5 komentarzy: